Frontier Paweł Laskowski 5,0
ocenił(a) na 44 lata temu Czytając opis „Frontiera” Pawła Laskowskiego, który został mi podesłany, byłam więcej niż zaciekawiona. Dwójka dzieci z dziwna przeszłoscią, Londyn podczas rewolucji parowej. To pomysł na bardzo dobrą książkę. Czy taka jest w rzeczywistości? Po przeczytaniu jej, niestety zostało więcej smogu niż bym chciała.
Wszyscy możemy sobie wyobrazić Londyn w tamtym okresie. Mgła, która gęsto zaścielała brukowane ulice oraz wszechobecny fabryczny dym. Mroczny, z lekka przyciężki klimat pozwala idealnie wczuć się opowieść.
Dwójka dzieci Scarlett Adams i Chris Kane, których rodzicie zostawili nie tylko z bagażem doświadczeń, ale i bliznami, których na gołe oko nie widac. Dwójka zupełnie różnych dzieci z podobnymi problemami. Brzmi jak dobry początek przygody. Jednak od razu pragnę ostrzec, ze nie będzie ona ani miła ani kolorowa. Już sam fakt miasta przemysłowego nie budzi zachwytu. Jednak gdy ma się kogoś obok, kto choć w pewnym stopniu rozumie jak to jest mieć brutalnych rodziców i nie do końca rozwiązane problemy z przeszłości.
W poszukiwaniu lepszego życia przemierzają ulice brudnego Londynu, ścigani przez demony przeszłości i samą śmierć.
„Patrzył jak żar zabiera ze sobą jego wspomnienia”
Uwielbiam powieści przygodowe. Wartka akcja, kolorowi bohaterowie i ich niesamowite historie. Tylko, że w tym konkretnym wypadku czegoś zabrakło; nie wiem czy to zbyt długie opisy akcji, które spokojnie mogły zmieścic sie na jednej stronie, czy jednak rozmowy nie wnoszace nic konkretnego do całej hsitori. Momentami miałam wrażenie, że to takie typowe ‘zapchaj dziury’ byleby się działo. Nie wiem czy autor zrobił to specjalnie – jesli tak to nietędy droga czy zabrakło mu pomysłu jak pociągnąć to tworząc zgrabną całość. Skróty myślowe również nie pomagały, zwłaszcza, że w żaden sposób nie były nigdzie tłumaczone. To ile razy gubiłam wątek, nie zliczę.
„Gałęzie innego wyboru przytrafiały się zbyt późno”
Miałam wrażenie, że to co miało być romansem, stało się głównym utrapieniem naszego pisarza. Czytając miałam wrażenie, że sam autor nie bardzo wiedział co miał na myśli i wyszlo kulawo.
Oddać jednak trzeba, że widać od razu, że Paweł Laskowski zna historie i dzięki temu książka wypada naprawdę wiarygodnie. Tutaj też warto dodać, że wina zbyt długich opisów nie leży tylko po stronie autora ale też redaktora, który chyba spał jak sprawdzał powieść.
Jak na debiut tego młodego pisarza nie jest tak źle jak być mogło. Historia na pewno nie porywa, jednak humor powoduje, że staje się znośna 😉 Trzymam kciuki za Pawła Laskowskiego i mam nadzieję, że w kolejnej już będzie lepiej.
Sylwia „Sirroco” Stinia